czwartek, 1 sierpnia 2013

Kolejowy koszmar

Wróciliśmy cali i zdrowi do Polski :) . Jazda pociągiem byla dla nas bardziej męcząca niż cała wyprawa. Trzy przesiadki, pakowanie rowerów i sakw do zatłoczonego pociągu zdecydowanie nie należą do przyjemności, a to wszystko w zaledwie 5 minut... Nie wspominając o komforcie jazdy, gdy słońce pali jak wściekłe, klimatyzacja się psuje i nie da się otworzyć okien. Istne piekło. Ponadto wieczorny pociąg z Budapesztu do Krakowa uciekł nam sprzed naszych oczu o godzinie 20.05, ze względu na ponad 2 godzinne opóźnienie pociągu z Timisoary do Budapesztu. Z tego powodu musielismy spać w stolicy Węgier.
Niestety nie możemy określić, kiedy pojawi się relacja ze zdjęciami, ponieważ z biegu czekają nas praktyki, a zaraz po nich zaległe egzaminy, ponadto semestr zimowy będzie dla nas obciążony do granic wytrzymałości, także przepraszamy i prosimy o wyrozumiałość. Jedno jest pewne - prędzej czy później się pojawi :)

poniedziałek, 29 lipca 2013

Ostatnie dni w kraju mamalygi i serdecznych ludzi

Udalo sie! Przejechalismy Trase Transfogaraska o wlasnych silach! Nie bylo lekko, wrecz przeciwnie, dla naszych nog byl to morderczy wysilek, ale widoki i satysfakcja wynagrodzily wszystkie trudy podjazdu, a doping ze strony kierowcow dodawal sil :) poza tym spedzilismy 3 dni na szlakach Gor Fogaraskich, zdobywajac najwyzszy szczyt Rumunii - Moldoveanu 2544 m n.p.m.. Z racji wysokosci przez wiekszosc czasu bylismy ubrani we wszystko, co mielismy w plecakach, lacznie z rekawiczkami i czapkami zimowymi, wiec po zjezdzie w dol doznalismy lekkiego szoku ze wzgledu na panujacy tutaj skwar. Po drodze minelismy olbrzymie jezioro zaporowe Vidraru, bardzo przypominajace nasza polska Soline oraz prawdziwy zamek Vlada Palovnika vel Draculi w Poienari. Ostatecznie w pocie i zmeczeniu, ale szczesliwi dojechalismy do Pitesti, gdzie dobiegl kres naszej podrozy na dwoch kolkach. Jestesmy juz po dwoch przesiadkach (ktore swoja droga z takim bagazem sa bardzo meczace i stresujace) i czekamy w pieknej Timisoarze na kolejny pociag do Budapesztu, ktory teoretycznie nie obsluguje przewozu rowerow. Ciekawe, co z tego wyniknie ;)

wtorek, 23 lipca 2013

Tuz przed najwiekszym wyzwaniem - Trasa Transfogaraska

Ostatnie dni uplynely pod znakiem sporego wysilku - padl rekordowy dystans dzienny 156 km, a nastepnie spedzilismy dwa dni na postrzepionej grani Piatra Craiului, w efekcie czego nasze miesnie kolejnego dnia byly niezdatne do uzytku. Postanowlismy zostac w Braszowie, zlapac oddech i poczuc klimat miasta, zwiedzajac jego zakamarki. Podziwialismy niesamowita panorame z gory posrodku miasta zwanej Tampa, obeszlismy Czarny Kosciol, zwany najwiekszym gotyckim kosciolem pomiedzy Wiedniem a Stambulem, przeszlismy jedna z najwezszych uliczek w Europie - Str. Sforii, spcerowalismy po urokliwym starym miescie oraz zachwycalismy sie nocna panorama miasta ze wzgorza, na ktorym ulokowana jest braszowska cytadela. To miasto zdecydowanie nas oczarowalo i pewnie jeszcze tutaj wrocimy :) Dzisiaj podjezdzamy do stop Gor Fogaraskich, ktore widnieja na horyzoncie i sprawiaja wrazenie olbrzymiego muru - a my ten mur zamierzamy przemierzyc rowerem... Pokladamy cala nadzieje w naszych nogach i wierzymy, ze nam sie uda!

środa, 17 lipca 2013

Bicaz za nami, Braszów przed nami!

Mielismy dzien postoju z powodu nieustajacego deszczu, ale ostatecznie wyszlo to nam na dobre - w koncu moglismy zlapac oddech. Ale to wcale nie znaczy, ze dzien zostal zmarnowany! - Pod parasolem zwiedzilismy Suczawe, ktora jako samo miasto moze nie jest piekna, ale ma kilka miejsc, ktore warto obejrzec - widzielismy ruiny zamku o bogatej historii, w ktorej oczywiscie Polacy maczali palce, zwiedzilismy niezwykle Muzeum Wsi Bukowinskiej oraz kolejny monastyr wpisany na liste UNESCO. Kolejnego dnia zajechalismy do Targu-Neamt, gdzie zwiedzilismy twierdze Neamt, po czym tradycyjnie juz znowu zlapala nas niekonczaca sie ulewa. Wczoraj natomiast w koncu przejechalismy wawozem Bicaz. Wrazenia niezapomniane, spodziewalismy sie czegos wielkiego, ale wawoz przerosl nasze oczekiwania - od patrzenia w gore mozna bylo dostac zawrotow glowy! Dzisiaj za to nocujemy u wspanialych ludzi, ktorzy bez zastanowienia pozwolili nam rozbic namiot. Ale nie zdazylismy nawet tego zrobic, poniewaz zaporosili nas na  nocleg do srodka! I to nie na podloge, lecz dostalismy wlasny pokoj z lozkiem! Uzyczyli rowniez goracej wody do kapieli oraz wszystkich potrzebnych asortymenow, poczestowali pyszna kawa oraz Internetem  ;) Nawet nie wiemy, jak im dziekowac! Uciekamy spac, bo jutro czeka nas dluga droga do Braszowa!
PS: Z dobrych wiadomosci - z powypadkowych ran zostal mi tylko jeden strup :)

niedziela, 14 lipca 2013

Polskie wsie i walka z deszczem

Na poczatku chcielismy przeprosic tych, dla ktorych zbyt rzadko dodajemy posty, ale jednoczesnie prosimy o wyrozumialosc, poniewaz piszemy, kiedy tylko mamy dostep do Internetu, a to nastepuje niezbyt czesto, poniewaz glownie przejezdzamy przez wsie, natomiast dostep przez siec jest drogi. Ponadto przypominamy, ze pelna, dokladna relacje z wyprawy dodamy po przyjezdzie.
Przedwczoraj kontynuowalismy jazde dolina rzeki Bistrity wsrod pokrytych soczysta zielenia wzgorz, gdzie napotkalismy niezwykla wies - Calinesti, gdzie niemal wszystkie domy byly pokryte bardzo charakterystycznym wzornictwem przypominajacym duze piksele :) bylo co ogladac! Niestety wpatrywanie sie w te niesamowite domki bylo dosc niebezpieczne... ze wzgledu na stan drogi, ktora przypominala szwajcarski ser - wiecej dziur niz asfaltu. A nie byla to jakas podrzedna droga, tylko jedna z glownych w tym regionie. Tutaj tez spotkalismy dwoch polskich sakwiarzy - Lukasza i Marka. Po ciaglej jezdzie w dol czekala nas przelecz Mestecanis 1096 m n.p.m. zdobyta w niesamowitym upale, widoki jak zwykle swietne, a sam zjazd bylby niemal wymarzony, gdyby nie silne porywy wiatru, przez ktore szybka jazda moglaby byc niebezpieczna. Niezwykly zjazd malownicza dolina Moldowy niestety zostal nam brutalnie przerwany przez burze, po ktorej przyszly niekonczace sie ulewy. I tym sposobem zostalismy uziemieni na reszte dnia i noc w Cimpulung Moldovenesc. Rankiem kontunuowalismy podroz dolina, odbijajac po drodze do dwoch bukowinskich malowanych monastyrow w Voronet i Monastirea Humorului, ktore znow wywarly na nas niesamowite wrazenie. Warto bylo nadlozyc drogi. Wieczorem dotarlismy do Domu Polskiego w Kaczyce. Dawid musial jeszcze naprawic zlamana szpryche (juz trzecia!). Nastepnego dnia spotkalismy sie z opiekunka Domu Polskiego, pania Krystyna Cehaniuc i jej mezem, ktorzy opowiedzieli nam historie przybycia Polakow na Bukowine. A przybyli za chlebem i... sola. Tak, byli to gornicy sprowadzeni do pracy w kopani soli, ktora za ich sprawa miala powstac. Dzisiaj kopalnia jest prawie nieczynna i udostepniona do zwiedzania, z czego skorzystalismy. Nastepnie ruszylismy w strone Suczawy, ale tuz pod nia, na paskudnej drodze gruntowej prowadzacej stromo w gore zlapala nas kolejna burza! Zostalismy uziemieni, znowu, tym razem posrodku odludzia. Cali przemoczeni i zabloceni uznalismy, ze potrzebne nam jest cieple lozko i prysznic, wiec noc spedzilismy w niedalekim pensiunea. Tego nam bylo trzeba. Ale mimo niesprzyjajacej pogody wciaz mamy pozytywne nastawienie i ruszamy dalej! :)

czwartek, 11 lipca 2013

Przez Maramuresz do Bukoviny

Przepraszamy za opoznienie z pisaniem postow, ale jechalismy przez dosc specyficzny region, gdzie nie mielismy okazji zalapac sie na wi-fi, wiec szybko postaramy sie nadrobic zaleglosci. Po sniadaniu naszych cudownych gospodarzy faktycznie mielismy mnostwo sily, bo byl to dla nas bardzo dlugi dzien, wydarzylo sie wiele: w Baia Mare spotkalismy Berdarda, sakwiarza z Portugali, przy pieknej cerkwii w Surdesti spotkalismy Polakow z Kartuz, zalapalismy sie na burze, a przy tym pokonalismy dosc trudny dla naszych ciezkich rowerow teren -  caly dzien w gore i w dol, w gore i w dol, by pod wieczor ostatecznie wjechac na przelecz powyzej 1050 m (dokladnie nie znamy ani nazwy, ani wysokosci, bo byla to alternatywna trasa, sprawdzimy w domu), a rano bylismy na wysokosci ok 150 m, wiec nic dziwnego, ze nastepnego dnia bylismy totalnie wyprani z sil, ale sielankowe widoki, jakie ukazal nam Maramuresz zrekompensowaly wszystkie bole :) zatem kolejny dzien spedzilismy na spokojnej jezdzie wsrod zywych skansenow otoczonych zewszad gorami, ktore sprawiaja wrazenie, ze wjechalo sie w calkiem inny swiat. Zwiedzilismy cerkwie w Barsanie i muzeum z drewnianymi rekodzielami. Oczywiscie tradycyjnie przylapala nas burza. Noclegu szukalismy w Strimturze, gdzie nam sie znowu poszczescilo, bo gospodarze ugoscili nas prysznicem, kolacja w postaci mamalygi i zupy mlecznej oraz domowa palinka, a z rana swojska kielbasa, jajka i ogorki :) dzieki takiej porcji energii zajechalismy do Borsy zwiedzajac po drodze cerkiew w Ieud z XIV wieku, pod ktora spotkalismy sympatyczna, samotnie podrozujaca babcie-Holenderke, ktora juz 3 miesiac zwiedza Rumunie, spiac w swoim samochodzie. Droga do Borsy byla przepiekna, naszym oczom w koncu ukazaly sie Gory Rodnianskie, jedne z najwyzszych w Rumunii, a sama Borsa lezy pod wielkim, majestatycznym Pietrosulem. Tym razem spalismy u bardzo milej pani Lenuty, ktora mimo miejskiego charakteru Borsy z checia zgodzila sie na nasz nocleg. Z rana dostalismy od niej pyszna kawe :) i w droge! Wczorajszego dnia wjechalismy na przelecz Prislop - 1416m n.p.m. trasa niesamowicie widokowa, co chwile przystawalismy by sie rozejrzec (i odpoczac), ale niestety na samej gorze zostalismy uziemieni na dobre przez szalejaca burze i gesta ulewe, przez co niestety wieksza czesc dnia nam uciekla. Ale za to jaki byl zjazd! Bez konca w dol! Tym razem nocleg znalezlismy u Mirela, ktory potrafi porozumiec sie po angielsku, wiec siedzielismy do poznej nocy ugoszczeni winem, rozmawiajac na wszelakie tematy - od problemow mniejszosci romskiej, bezrobocia przy granicy po rozne smieszne anegdotki dotyczace Polakow czy Rumunow. Dzisiaj kurs na Kaczyke (Cacica), ktora jest jedna z polskich wsi na Bukovinie. Wiedzieliscie o tym? ;)

niedziela, 7 lipca 2013

Rumunia!

Witajcie po dluzszej przerwie! Wiele sie dzialo przez te kilka dni, wiec wszystkiego tutaj nie sposob opisac. Ostatnia noc w Slowacji spedzilismy tuz przy granicy, poniewaz niestety bylo juz dosc pozno i niebezpiecznie  z powodu duzych skupisk mniejszosci romskiej. Postanowilismy postawic na bezpieczenstwo i spedzilismy te noc pod dachem. Nastepnego dnia szybko polknelismy granice slowacko-wegierska i wjechalismy w swiat slonecznikow, kukurydzy i... potwornych nazw. Ciezko jakakolwiek przytoczyc, bo po prostu nie pamietamy. Skwar byl niesamowity, musielismy robic wiele przerw, ale ostatecznie pokonany dystans nie byl najgorszy, a to dlatego, ze Wegry sa plaskie jak nalesnik. Postanowilismy ostatni wspolny wieczor z Lukaszem i Pawlem spedzic na polu namiotowym, zeby moc sie nagadac do poznych nocnych godzin. Nastepnego dnia z ciezkim sercem sie pozegnalismy i ruszylismy swoja droga juz tylko we dwojke. Pod wieczor przekroczylismy granice wegiersko-rumunska i wjechalismy do Satu Mare, ktore wywarlo na nas bardzo przyjazne wrazenie. Zapomnielismy o zmianie czasu i okazalo sie, ze byla juz 20:30 czasu rumunskiego, co oznaczalo problemy ze znalezieniem noclegu na podworku. Gdy stalismy i glowkowalismy pod bankomatem z pomoca przyszedl nam pewien czlowiek - Flaviu Rus, bardzo dobrze poslugujacy sie jezykiem angielskim. Niestety nie mogl nam wskazac zadnego pola namiotowego bedacego blizej niz 30 km, wiec ruszylismy przed siebie liczac na szczescie badz goscinnosc ludzi. Po przejechaniu kilku kilometrow ktos zaczal trabic i krzyczec, okazalo sie, ze to Flaviu! Wszedzie nas szukal, bo znalazl dla nas nocleg! Dodatkowo za niego zaplacil, a na prosby o przyjecie pieniedzy powiedzial tylko "Welcome in Romania my friends!". Nie wiedzielismy, jak mu podziekowac! Noc spedzilismy spokojnie, nastepnego dnia znow wyruszylismy w skwar, przejezdzajac przez rumunskie wioski, gdzie ludzie byli dla nas bardzo przyjazni. Pod wieczor znalezlismy nocleg u sympatycznej starszej kobiety, porozumiewajac sie tylko na migi. Jej sasiedzi udostepnili nam prysznic i zaprosili na kolacje - swojskie mieso, warzywa, mleko... a nawet wodka :) Duzo by pisac o tym, a czasu brak... W kazdym razie bylo naprawde genialnie, rozmawialismy dlugo, nie znajac zadnego wspolnego jezyka oprocz migowego ;) Kiedy wrocilismy na "nasze podworko" wnuk starszej babci, Alexandru zaprosil nas na sniadanie nastepnego ranka, malo tego, dostalismy przecudowny prezent, piekna tkanine, ktora byla recznie zdobiona przez nasza gospodynie. Niesamowity wieczor, bylismy, wlasciwie nadal jestesmy pod wielkim wrazeniem goscinnosci mieszkancow Rumunii. My juz po sniadaniu, swojskie jajka, mleko, sloninka, ser... Po czyms takim na pewno mamy sile na dalsza podroz! :)

środa, 3 lipca 2013

Wymuszony mały postój

Nie pisalysmy przez kilka dni z powodu małego wypadku, ktory przydarzyl sie Anicie. Efekt byl taki, ze Anita ma kilka siniakow, zadrapan i otarc, ktore byly dosc bolesne, dlatego postanowilismy z chlopakami rozbic oboz w przytulnym miejscu nad brzegiem strumienia w okolicy miejscowosci Lipany. Wczoraj wyruszylismy z naszego obozowiska i dojechalismy do wsi Janovik, w ktorej goscinny soltys zaproponowal nam nocleg w zamknietej od kilku lat szkole. W nocy nie obylo sie bez dodatkowych wrazen, ale dokladnie opiszemy to po przyjezdzie :) Dzisiaj spedzamy upalne poludnie w Koszycach, ktore zaskoczyly nas swoim urokliwym starym miastem. Przed nami dzisiaj jeszcze kawal drogi, ale zmierzamy juz ku granicy wegierskiej. Czekajcie na kolejne wiesci :)

sobota, 29 czerwca 2013

Kolejne wiesci z wyprawy

O wczorajszym dniu, czyli czwartku nie ma co sie rozpisywac, gdyz byla to walka z deszczem. Jedynym ciekawym wydarzeniem bylo spotkanie na nowotarskim rynku pewnej kobiety, ktora byla pani Grazyna. Okazalo sie, ze posiada znajomosci w Rumunii i zaproponowala nam nocleg w jednym z domow polskich na Bukovinie. Dzisiaj dzien rozpoczal sie wspaniale, co poskutkowalo zdobyciem dwoch przeleczy - Snozka i Strananske Sedlo. W Starej Lobouvnej pod sklepem spotkalismy dwoch sakwiarzy - Pawla i Lukasza, ktorzy jada do Istanbulu. Polaczylo nas ponad godzinne oczekiwanie na ustapienie ulewy, w zwiazku z tym wyszla propozycja wspolnego rozbicia obozowiska, ktore w pozniejszym czasie rozbilismy na pobliskim pagorku, z ktorego rozposciera sie wspanialy widok na miasteczko i niedaleko polozony zamek. Dobranoc. :)

czwartek, 27 czerwca 2013

Pierwsze wiadomości z trasy

Pierwszy dzien minal jak zwykle - tradycyjnie pod znakiem deszczu. Przez caly dzien lalo, dzieki czemu poznalismy blizej kilka przystankow. Na jednym nawet zrobilismy sobie po "super-hiper" pysznym (bo cieplym) daniu z biedronki. Noclegu szulalismy o 19.15 w Osieku. Pierwszy dom i zaskoczenie. Pan Zbigniew i pani Malgorzata zaprosili nas do domu na noc :) moglismy dzieki temu wykapac sie, zjesc przepyszna jajecznice (ze swojskich jaj!) na kolacje, a przede wszystkim wyspac. Rano wyruszylismy o godzinie 8.05. Dzien nie zapowiadal sie obiecujaco, poniewaz zaczynal kropic deszczyk, ale okazalo sie, ze nie bylo zle, bo po czasie nawet pokazal sie fragmencik blekitnego nieba. Caly dzien gory i gory :) . W Makowie Podhalanskim ugotowalismy sobie spaghetti z sosem bolonskim, biorac wode ze stacji diagnostycznej pojazdow :) z Makowa przejechalismy przez Osielec, Jordanow, gdzie skrecilismy na Skawe. O 19.30 znalezlismy miejsce na podworku u Panstwa Krystyny i Tadeusza. Ugoscili nas kolacja i ciepla herbata, ktorej chyba nam bylo trzeba. Rozmawialismy dlugo, po czym bardzo podziekowalismy za goscine i wlasnie kladziemy sie do snu w namiocie, bo rano trzeba wstac...jutro Slowacja :D

środa, 26 czerwca 2013

A wyjazd tuż, tuż!

Na dzień dzisiejszy przypadał nam ostatni egzamin, co oznacza, że w końcu nadszedł czas upragnionych wakacji! A my nie mamy zamiaru próżnować - już jutro planujemy przejechać pierwsze kilometry naszej wielkiej małej wyprawy. Jeśli tylko pogoda nas jutro trwale nie uziemi gdzieś na trasie, przewidujemy dojechać w okolice Suchej Beskidzkiej i tam rozstawić nasz jeszcze dziewiczy namiot ;)
Dzisiejszy dzień upłynął zatem pod znakiem ostatnich, bardzo intensywnych przygotowań, co osobiście wydaje mi się o wiele bardziej męczące niż sama jazda na rowerze. Właściwie przez to całe zabieganie człowiek ma głowę tak zajętą, że dopiero teraz, wieczorem, kiedy łapiemy oddech przed jutrzejszym dniem, uzmysławiamy sobie, że za kilka godzin zrezygnujemy z wygód domu i ciepłego łóżka na rzecz dwóch kółek, że wyjedziemy z rodzinnego miasteczka, by dopiero do niego wrócić za niecały miesiąc... I trzeba przyznać, że wywołuje to u nas szybsze bicie serca oraz dreszcze emocji - ciężko będzię zasnąć!

Postanowiłam też wrzucić kilka zdjęć charakterystycznych miejsc, które zamierzamy odwiedzić, ponieważ pewnie niektórzy wciąż się zastanawiają, cóż takiego może nam zaoferowac taki kraj, jak Rumunia - a może naprawdę wiele, te zdjęcia to zaledwie namiastka namiastki ;)

Tutaj jeszcze mamy akcent polski, właściwie już na granicy ze Słowacją - przełom Dunajca, wzdłuż którego pojedziemy.
Słowackie Koszyce - trochę zapomniane, ale piękne miasto, które w tym roku razem z Marsylią nosi tytuł Europejskiej Stolicy Kultury.
A tutaj już Rumunia i unikatowe drewniane cerkwie Marmaroszu wspisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Kolejne perełki Rumunii - malowane cerkwie Bukowiny również wspisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wawóz Bicaz to wyrzeźbiony przez rzekę kanion, otoczony skalnymi ścianami dochodzącymi do 400 m wysokości.
A to sławetna stolica Transylwanii, miasto-symbol, Braszów.

Na dwóch powyższych zdjęciach widnieje unikatowy na skalę całych Karpat masyw górski Piatra Craiului wznoszący się na wysokość ponad 2 000 m. n.p.m. Oczywiście nie przejedziemy obok niego obojętnie, o nie!

A to trasa, która nas zainspirowała do tej wyprawy - Szosa Transfogaraska, która wznosząc się na 2034 m n.p.m. jest dla nas nie lada wyzwaniem...
Oczywiście przejeżdżając przez piękne Góry Fogaraskie nie odmówimy sobie zdobycia dwóch najwyższych szczytów tego pasma, a zarazem całej Rumunii - Moldoveanu (2544 m n.p.m.) i Negoiu (2535 m n.p.m.).
Transalpina natomiast to najwyżej położona droga w Rumunii, wznosząca się w najwyższym punkcie na wysokość 2145 m n.p.m., przecinająca Góry Parang.

Oczywiście to tylko niektóre z punktów obowiązkowych na naszej trasie, mam nadzieję, że zdjęcia pomogły stworzyć ogólny zarys naszej wyprawy i sprawiły, że Rumunia nie będzie dla Was już tylko białą plamą na mapie ;)
Na dzisiaj to już wszystko, czas jest nieubłagalny :) podczas podróży postaramy się również w miarę możliwości zamieszczać nowe posty z najważniejszymi wydarzeniami i spostrzeżeniami, natomiast pełnej relacji z oprawą zdjęciową możecie się oczywiście spodziewać po naszym powrocie. Trzymajcie za nas kciuki! Cześć!


niedziela, 16 czerwca 2013

Ekwipunek, czyli co ze sobą zabrać

Jak obiecywaliśmy, tak robimy. Poniżej lista sprzętu, który mamy w planie załadować na rower. Może komuś się kiedyś przydać. Wystarczy zmodyfikować pod siebie i jechać, jechać, jechać...

Opony jakich będziemy używać - Schwalbe Marathon Classic Green Line 26*2.0

Na każdym rowerze znajdzie się licznik, lampka na przód Cateye, lampka na tył.

Dodatkowo powieziemy flagę Polski przyczepioną do pręta z włókna szklanego na bagażniku, a w trakcie przejazdu przez Słowację, Węgry i Rumunię jedno z nas będzie wiozło flagę tego państwa.

Sprzęt bagażowy i do spania:

- sakwy Crosso Expert na tył (Anita i Dawid)
- sakwy Crosso Classic na przód (Dawid)
- wór transportowy Crosso - 50 l (Anita), 60 l (Dawid)
- torby na kierownicę - Kellys 3 l (Dawid), Sport Arsenal wodoszczelna na aparat (Anita)
- namiot Fjord Nansen Sierra III
- maty samopompujące noname :) (Anita i Dawid)
- śpiwór Quechua 14 st. C (Dawid), Hi Mountain jeszcze nie wiadomo jaki :) (Anita)

Sprzęt fotograficzny:
- aparat Canon 600D z obiektywem kitowym 18-55 (niestety narazie nie stać nas na lepszy :D )
- obiektyw Canon 50mm f/1.8 II
- zapasowa bateria
- statyw
- 30 GB kart pamięci
- filtr polaryzacyjny

Odzież (Dawid i Anita):
- polar
- kurtka softshell North Finder
- lekka wiatrówka Kalenji
- koszulka z długim rękawem termoaktywna
- szorty
- legginsy
- 2-3 koszulki rowerowe
- 2-3 spodenki rowerowe
- koszulka bawełniana 2 szt
- majtki - 5 par
- skarpety - 5 par
- buff
- czapka zimowa
- rękawiczki zimowe
- rękawiczki rowerowe
- klapki
- buty adidasy Nike (Anita), Lake MX165 (Dawid)
- sandały
- buty trekkingowe Asolo Fission Lady GTX (Anita), Alpinus Sherpa II (Dawid)
- kask
- okulary polaryzacyjne
- strój kąpielowy / majtki kąpielowe
- ręczniki szybkoschnące 2 szt

Kosmetyki, kremy z filtrem:
- płyn pod prysznic 1 szt na 2 os.
- szampon 1 szt na 2 os.
- pasta do zębów 1 na 2 os.
- szczoteczka do zębów
- antyperspirant
- maszynka do golenia
- krem do golenia (Dawid)
- chusteczki dla dzieci nawilżane
- żel antybakteryjny Carex
- kremy z filtrem SPF 20 i SPF 50

Lekarstwa, apteczka, maści:
- woda utleniona
- jodyna
- plastry opatrunkowe zestaw
- bandaże 5 cm 2 szt
- bandaż elastyczny
- chusta trójkątna
- gaziki 5x5 12 szt
- gaziki nasączone spirytusem
- skalpel
- rękawiczki latex 4 szt
- folia NRC 2 szt
- apap
- ketonal żel maść przeciwbólowa
- ketonal w tabletkach
- węgiel aktywny
- furaginum
- laremid
- anesteloc na żołądek
- zyrtec
- witaminy olimp/geriavit 30 szt
- magnez (chyba weźmiemy chela-mag z Olimpu)
- maść Ben-gay czerwona
- maść Arcalen
- elektrolity do picia

Sprzęt serwisowy do roweru i części zapasowe:
- podstawowym elementem ratującym z niejednej opresji są opaski zaciskowe; uratowały mój połamany bagażnik nad morzem i właśnie od nich należy zacząć kompletowanie (DUŻO!!!!)
- klucze płaskie komplet
- klucze do konusów
- klucze imbusowe komplet
- klucz do kasety
- klucz do szprych
- skuwacz do łańcucha
- pilnik
- pompka z manometrem
- smar do łańcucha
- śrubki maszynowe z nakretkami i podkładkami
- łyżki do opon
- WD 40
- spinki do łańcucha 3 szt
- łatki 10 szt, klej, tarka
- kombinierki
- dętki 3 szt
- śrubokręt płaski i krzyżak
- linki - 1 do hamulca, 1 do przerzutki
- klocki hamulcowe
- nyple 8 szt
- szprychy 8 szt

Kuchnia polowa :D :
- kuchenka gazowa na kartusze (czarna z allegro na kartusze 220g); wybrałem ją głównie za względu na cenę kartuszy i stabilność, niestety jej minusem jest to, że zajmuje dosyć dużo miejsca; sprawdzona nad morzem w deszczu przez 2 tygodnie (nie udało się jej nawalić)
- menażka harcerska aluminiowa (duży garnek, mały garnek, wieko)
- patelnia mała Tefal
- deska do krojenia lekka, mała, plastikowa
- termos 1 l Quechua
- 2 kubki metalowe 0,5 l
- 2 komplety sztućców
- scyzoryk Victroinox
- herbata zwykła i owocowa
- sól w opakowaniu po witaminach
- pieprz, bazylia, oregano, curry, przyprawa 5 smaków w woreczkach strunowych
- cukier w plastikowym słoiczku
- olej 250 ml

Pozostałe (środki do prania, mapy, płyny akcesoria drobne):
- kije trekkingowe
- czołówka
- mapy tylko tych rejonów, które są nam potrzebne
- słownik polsko - rumuński
- przewodnik po Rumunii Bezdroży
- miska materiałowa rozkładana do prania i przenoszenia wody
- prysznic turystyczny
- biodegradowalny żel do prania
- płyn do naczyń
- EKUZ - Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego
- sznur do prania 5 m
- sznurki do przywiązywania mokrych ubrań do sakw (daje rade - sprawdzone :) )
- OFF na komary
- plecak Quechua
- chusteczki 5 opak.
- papier toaletowy 2 rolki
- notatniki 2 szt
- długopis 3 szt
- zapalniczka 2 szt
- zapałki 2 opak
- gaz pieprzowy (to na misiaki w górach, chociaż wtedy tylko pozostaje się modlić :)
- gra UNO (uznaliśmy, że bez niej nie jedziemy - uratowała nasze mózgi przed stagnacją podczas deszczowych dni w namiocie nad morzem :)
- klasyczne karty do gry
- worki na śmieci 3 szt
- jednorazówki kilka sztuk
- stopery 2 komplety
- kompas
- gwizdki 2 szt


Poza tym bierzemy bardzo dużo chęci, zapału i dobrego nastawienia do ludzi, którzy, miejmy nadzieję, pomogą nam w osiągnięciu celu, który sobie założyliśmy.

Do wyjazdu zostało 11 dni czyli 248 godzin lub 14880 minut, bądź też 892800 sekund, które odliczamy niecierpliwie.  Każde z nas ma po 2 egzaminy, które nawet jeśli zostaną nam na wrzesień, nie zepsują nam niecodziennej przygody, którą niewątpliwie może stać się nasz wyjazd!


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Mamy opracowaną trasę!

Anita zajęła się planowaniem trasy naszej wyprawy. Pierwotnie planowaliśmy przejechać przez Słowację, Węgry i Rumunię, aż do Morza Czarnego. Po licznych rozmowach doszliśmy do wspólnego wniosku, aby połączyć nasze dwie fascynacje, czyli rower i góry, co poskutkowało tym, że pod koniec naszej wyprawy ze schroniska na trasie Transfogaraskiej - Balea Lac, spróbujemy zdobyć dwa najwyższe szczyty Rumunii czyli Negoiu oraz Moldoveanu. Szczegółowy opis poniżej.




Plan trasy:
  1. 26.06.2013r. Wyjazd z Łazisk w stronę Oświęcimia i Wadowic.
  2. W kolejnych 5-6 dniach przejazd przez Słowację oraz Węgry (Bukowina Tatrzańska - Krompachy - Kosice - Satoraljaulhely - Fehergyarmat)
  3. Po przekroczeniu granicy węgiersko-rumuńskiej będziemy kierować się na Satu Mare.
  4. W regionie Maramures zwiedzimy szeregu monastyrów wpisanych na listę UNESCO (Barsana, Budesti, Desesti, Ieud, Poiemite Izei).
  5. Następnie przejedziemy z regionu Maramures do regionu Bukovina przez przełęcz Prislop.
  6. W regionie Bukovina odwiedzimy 4 z 8 unikatowych malowanych cerkwi prawosławnych, także wpisanych na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO (Humor, Voromet, Suczawa 2x) .
  7. Z regionu Bukowina pojedziemy w stronę Transylwanii przez przełęcz Bicaz (drugi najgłębszy wąwóz w Europie - ściany dochodzą do 400 metrów).
  8. Przejazd przez krainę Transylwanii z odwiedzinami sławnego Braszowa.
  9. Dwudniowe przejście granią pasma Piatra Craiului z najwyższym szczytem Varful La Om - 2238 m.n.p.m.
  10. Po tym etapie nastąpi kulminacyjny punkt wyprawy czyli podjazd pod drugą pod względem wysokości drogę w Rumunii (Transfogarasan - 2034 m.n.p.m.).
  11. Ze schroniska Balea Lac zdobędziemy dwa najwyższe szczyty w Rumunii - Moldoveanu i Negoiu.
  12. Po zjeździe z Szosy Transfogaraskiej będziemy kierować się na najwyższą drogę w Rumunii - TransAlpinę - 2143 m.n.p.m.
  13. Dwa ostatnie dni przeznaczymy na dojazd do drugiego pod względem wielkości miasta Rumunii Cluj-Napoca, w którym wsiądziemy w pociąg do Katowic z przesiadką w Budapeszcie.
  14. Planowany powrót do Łazisk 22/23.07.2013r.


W najbliższych dniach zamieścimy opis naszych przygotowań oraz zabierany ekwipunek.



sobota, 8 czerwca 2013

Witamy na naszym blogu!

Witamy!

Jest to nasz pierwszy post na nowo założonym blogu. Postaramy się na nim opisywać nasze wyprawy rowerowe (o których będzie w kolejnych postach), oraz zamieszczać wpisy o turystyce górskiej, czyli naszych wielkich pasjach.
Już wkrótce będziemy zamieszczać posty o wyprawie rowerowej "Karpaty 2013 3xW - Wzdłuż, Wszerz, Wzwyż", w trakcie której odkryjemy, czy naprawdę tak trudno porozumieć się z Węgrami? Czy drewniane cerkwie Marmaroszu są naprawdę piękne? Jaki jest najgłębszy wąwóz w Rumunii? Czy hrabia Dracula naprawdę był wampirem? Oraz czy trudno wjechać na rowerze z poziomu ~600 m.n.p.m do poziomu 2034 m.n.p.m na odcinku zaledwie 15 kilometrów? Oraz czy trudno przetransportować się z rowerami pociągiem z Rumunii do Katowic? To wszystko w najbliższym czasie, bo do wyjazdu zostało już niewiele - 26.06.2013r.

Pozdrawiamy
Dawid i Anita ;)