Na poczatku chcielismy przeprosic tych, dla ktorych zbyt rzadko dodajemy posty, ale jednoczesnie prosimy o wyrozumialosc, poniewaz piszemy, kiedy tylko mamy dostep do Internetu, a to nastepuje niezbyt czesto, poniewaz glownie przejezdzamy przez wsie, natomiast dostep przez siec jest drogi. Ponadto przypominamy, ze pelna, dokladna relacje z wyprawy dodamy po przyjezdzie.
Przedwczoraj kontynuowalismy jazde dolina rzeki Bistrity wsrod pokrytych soczysta zielenia wzgorz, gdzie napotkalismy niezwykla wies - Calinesti, gdzie niemal wszystkie domy byly pokryte bardzo charakterystycznym wzornictwem przypominajacym duze piksele :) bylo co ogladac! Niestety wpatrywanie sie w te niesamowite domki bylo dosc niebezpieczne... ze wzgledu na stan drogi, ktora przypominala szwajcarski ser - wiecej dziur niz asfaltu. A nie byla to jakas podrzedna droga, tylko jedna z glownych w tym regionie. Tutaj tez spotkalismy dwoch polskich sakwiarzy - Lukasza i Marka. Po ciaglej jezdzie w dol czekala nas przelecz Mestecanis 1096 m n.p.m. zdobyta w niesamowitym upale, widoki jak zwykle swietne, a sam zjazd bylby niemal wymarzony, gdyby nie silne porywy wiatru, przez ktore szybka jazda moglaby byc niebezpieczna. Niezwykly zjazd malownicza dolina Moldowy niestety zostal nam brutalnie przerwany przez burze, po ktorej przyszly niekonczace sie ulewy. I tym sposobem zostalismy uziemieni na reszte dnia i noc w Cimpulung Moldovenesc. Rankiem kontunuowalismy podroz dolina, odbijajac po drodze do dwoch bukowinskich malowanych monastyrow w Voronet i Monastirea Humorului, ktore znow wywarly na nas niesamowite wrazenie. Warto bylo nadlozyc drogi. Wieczorem dotarlismy do Domu Polskiego w Kaczyce. Dawid musial jeszcze naprawic zlamana szpryche (juz trzecia!). Nastepnego dnia spotkalismy sie z opiekunka Domu Polskiego, pania Krystyna Cehaniuc i jej mezem, ktorzy opowiedzieli nam historie przybycia Polakow na Bukowine. A przybyli za chlebem i... sola. Tak, byli to gornicy sprowadzeni do pracy w kopani soli, ktora za ich sprawa miala powstac. Dzisiaj kopalnia jest prawie nieczynna i udostepniona do zwiedzania, z czego skorzystalismy. Nastepnie ruszylismy w strone Suczawy, ale tuz pod nia, na paskudnej drodze gruntowej prowadzacej stromo w gore zlapala nas kolejna burza! Zostalismy uziemieni, znowu, tym razem posrodku odludzia. Cali przemoczeni i zabloceni uznalismy, ze potrzebne nam jest cieple lozko i prysznic, wiec noc spedzilismy w niedalekim pensiunea. Tego nam bylo trzeba. Ale mimo niesprzyjajacej pogody wciaz mamy pozytywne nastawienie i ruszamy dalej! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz