poniedziałek, 29 lipca 2013

Ostatnie dni w kraju mamalygi i serdecznych ludzi

Udalo sie! Przejechalismy Trase Transfogaraska o wlasnych silach! Nie bylo lekko, wrecz przeciwnie, dla naszych nog byl to morderczy wysilek, ale widoki i satysfakcja wynagrodzily wszystkie trudy podjazdu, a doping ze strony kierowcow dodawal sil :) poza tym spedzilismy 3 dni na szlakach Gor Fogaraskich, zdobywajac najwyzszy szczyt Rumunii - Moldoveanu 2544 m n.p.m.. Z racji wysokosci przez wiekszosc czasu bylismy ubrani we wszystko, co mielismy w plecakach, lacznie z rekawiczkami i czapkami zimowymi, wiec po zjezdzie w dol doznalismy lekkiego szoku ze wzgledu na panujacy tutaj skwar. Po drodze minelismy olbrzymie jezioro zaporowe Vidraru, bardzo przypominajace nasza polska Soline oraz prawdziwy zamek Vlada Palovnika vel Draculi w Poienari. Ostatecznie w pocie i zmeczeniu, ale szczesliwi dojechalismy do Pitesti, gdzie dobiegl kres naszej podrozy na dwoch kolkach. Jestesmy juz po dwoch przesiadkach (ktore swoja droga z takim bagazem sa bardzo meczace i stresujace) i czekamy w pieknej Timisoarze na kolejny pociag do Budapesztu, ktory teoretycznie nie obsluguje przewozu rowerow. Ciekawe, co z tego wyniknie ;)

1 komentarz:

  1. hej my tez juz wrocilismy do pl z naszej pętli transfagarasan-ramnicu valcea-transalpina-jina-sibiu-cartisoara-balea lac. prawdopodobnie sie rozminelismy na balea;) przyjechalismy tam z pl w pt 26VII i po noclegu wyruszylismy w trase na rowerach i wrocilismy na balea w kolejny pt.

    OdpowiedzUsuń